Combat: 72
Profesja: Łucznik
Nick: Dark Palady0
Members: nie
Wiek: 32 Dołączył: 18 Lut 2006 Posty: 1131 Skąd: się biorą dzieci?
Wysłany: 2006-06-14, 19:53 ,,Gdy nie widać już horyzontu'' część 1
Jest to opowieść inna niż wszystkie. Może dlatego, że nie ma głónego bohatera tego opowiadania. Może dlatego, że zamiast tego są bohaterowie. Może dlatego, że prawie wszystko jest tu inne. Smoki, znane są przecież z tego, że zabijają ludzi i bronią swoich skarbów. Nie tu. Tu jest inny świat. Nowy. Nieznany. A wszystko się zaczeło tak niepozornie.
Wszystko się zaczęło, gdy to, co wszyscy chcieli mieć, samo zachciało być tylko dla siebie.
Magia. Wszystko się tu kręci wokół magii. Prawie.
A opowieść ta zaczyna się w tak spokojny letni dzie?, jaki można sobie wyobrazić. Promienie popołudniowego sło?ca odbijały się od piasku na drodze. Cie? rzucany przez okoliczne drzewa był jedynym schronieniem przed skwarem i upałem. Ową drogą szło trzech podróżnych. Odziani byli w nienajlepsze niekompletne na dodatek zbroje. Pomiędzy kawałkami metalu lśniła w sło?cu utwardzana skóra. Ale nie była to najlepsza osłona przed atakami. Doszli oni do gospody, gdzie mogli odetchnąć po trudach podróży.
Weszli do środka. Widać było na pierwszy rzut oka że przewodzi nimi półork. Wielki obusieczny młot przewieszony przez plecy odbijał promienie słoneczne. Na klatce piersiowej miał kawałek zniszczonej tarczy, która służyła mu teraz za część zbroji. Większość ciała miał pokryte utwardzaną skórą.
Drugi z nich był człowiekiem. Widać było, że nie jest przyzwyczajony do dłuższego chodzenia. Jego ubranie było całe czarne, oprócz skórzanej kurtki nabijanej ćwiekami. Do paska miał przymocowane trzy sztylety. Dwa z nich do walki wręcz, trzeci wyraźnie mniejszy do rzutów owym sztyletem.
Trzeci zakrywał twarz kapturem. Miał na sobie płaszcz, który kompletnie zakrywał go. Jedyne co można było zobaczyć, to to, że twarz miał zrobioną z metalu. A raczej maske zasłaniającą twarz.
Półork i zamaskowany mężczyzna usiedli do stołu. Człowiek podszedł do karczmarza i gestem wskazał na beczki z piwem, po czym pokazał trzy palce. Karczmarz zrozumiał. Po chwili przyniósł trzy kufle piwa przybyszom, którzy już zdążyli zaciekawić pozostałych gości. Uwage półorka zwróciła elfka siedząca w kącie. Półork wpatrywał się w nią spode łba, nie świadom że ktoś podchodzi do niego od tyłu. Ostatnie, co poczuł to uderzenie w tył głowy. Ostatnie, co zobaczył to to, jak kubek łamie się przy uderzeniu z jego czołem.
Półork szybko wstał, po czym odwrócił się. Za nim stał dobrze zbudowany człowiek. Półork złapał zaskoczonego wojownika za gardło, po czym rzucił nim o ściane. Zobaczył, jak kolejny wojownik wstaje od stolika, sięgając po miecz. Jednakże zanim zdążył już wstać, coś przebiło jego udo i przytwierdziło do stołka. Zobaczył mały sztylet wbity w jego udo. Zanim zdążył go wyrwać, coś z niesamowitą siłą uderzyło go w twarz, pozbawiając przytomności. Prawie wszyscy już stali z bronią w ręku. Ale zanim ktokolwiek z walczących zdążył coś zrobić, wszyscy oprócz półorka upadli nieprzytomni na ziemie.
Zamaskowany mężczyzna stał z wyciągniętą ręką. Po czym usiadł, i spokojnie doko?czył piwo. Przestraszony karczmarz usłyszał głos zamaskowanego.
-Już wiecie, czemu nazywają mnie Lord. Lord Ciemności. Lord Nekromancji.
Półork podszedł do stolika, i nie siadająć, wziął kufel i wypił resztke piwa.
-Nikt, psia mać, nikt nie zadziera z Skirionem.
Człowiek w skórzanej kurtce siłował się ze swoim sztyletem, próbując go wyciągnąć z krwawiącego uda wojownika.
-Cóż, panowie, ale może zanim cokolwiek zrobicie, może pomożecie mi wyjąć mój sztylet z tego łamagi?
Półork podszedł do nieprzytomnego wojownika, po czym wyrwał mu kawałek uda wraz ze sztyletem.
-Prosze.
Na twarzy człowieka pojawił się wyraz obrzydzenia. Ale po chwili użył ubrania nieprzytomnego
wojownika by zdjąć ze sztyletu kawałek mięsa i wytrzeć ślady krwi.
Półork podszedł do karczmarza.
-Wybacz, za ten bałagan, ale to nie nasza wina.
Karczmarz przerażony zamiast wysłuchać słów, schował się natomiast pod lade.
-Snort, ty z nim pogadaj - powiedział półork do człowieka.
Snort podszedł do lady, po czym zapukał o jej blat. Spod lady usłyszał łkania, po czym wyłoniła się nad lade głowa karczmarza.
-Wi...witam. Czym...Czym mo-mo-moge służyyć?
-Wybaczcie nam, karczmarzu, za ten bałagan, ale niestety pana dotychczasowi goście nam lekko
zapsuli podróż. Więc, jak widzisz, mój przyjacielu, troszke ich, jakby to powiedzieć...
-Pobiliśmy - doko?czył Lord.
Karczmarz stanął na chwiejących się nogach.
-Nie...nie szkodzi. Dzięękuje że mogłem po-porozmawiać z kimś nor...normalnym. - wymawiał słowa
z trudem.
-Zależy kto jest normalny. Na pewno nie oni. - odezwał się głoś z kąta.
Wszyscy popatrzyli na elfke. Siedziała spokojnie, wpatrując się w blat stołu.
-Chcesz powiedzieć, że ja nie jestem normalny?- zapytał Snort
-Cóz...Jeśli u ciebie być normalnym znaczy być Skavenem, to zgoda. Jesteś normalny.
Snort wyszczerzył złowrogo zęby. Miał je bardzo ostre. Zwłaszcza te przednie. Karczmarz ponownie
schował się pod lade, tym razem prawie już płacząc. Snort chwycił swoje sztylety, po czym zaczął
się zbliżać do elfki.
-A jak ty się nazywasz, leśna dziwko?
-Moje imie jest ci wogóle niepotrzebne. Zwłaszcza, że i tak jesteś głupcem.
-A to niby czemu?
-Bo nie widzisz co masz pod sobą.
Snort spojrzał pod nogi. Po podłodze przebiegał cienki, ale wytrzymały sznurek. Był on
przywiązany do buta elfki, ale ko?czył się gdzieś niedaleko niego. Elfka pociągnęła noge do
siebie. Sznurek się napiął. Coś szczęknęło pod Snortem. Podłoga się zapadła. Snort stał na
zapadni do piwnicy. Spadł do niej wrzeszcząc. Półork chwycił swój topór, po czym zaczął się
zbliżać do elfki. Lord wstał, po czym przy jego rękach pojawiły się małe gwiazdy, rosnące w
wielką kule ognia. Elfka zauważyła, że jest w niebezpiecze?stwie. Podbiegła do najbliższego
okna, po czym wyskoczyła przez nie tłukąc je.
Półork podszedł do zapadni, i wyciągnął ręke. Snort złapał się niej, i został podniesiony z
ogromną siłą.
-To co teraz zrobimy, towarzysze? - zapytał Lord.
-Upolujemy ją. Nikt z nami nie zadziera. - warknął gniewnie Skirion.
Combat: 72
Profesja: Łucznik
Nick: Dark Palady0
Members: nie
Wiek: 32 Dołączył: 18 Lut 2006 Posty: 1131 Skąd: się biorą dzieci?
Wysłany: 2006-06-14, 21:51
Wiesz, jak słyszysz jak nauczycielka przynudza niemiłosiernie, cały czas gadając o jakiejś teorii, to naprawde masz ochote robić coś innego niż słuchać tego... Czegoś...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum